środa, 17 września 2008

Bum szaka laka.

W końcu. W końcu nadeszła taka chwila, kiedy ktoś mnie spyta 'jak leci' mogę z czystym sumieniem, pewnie i wiedząc co mówię, odpowiedzieć, że jest dobrze. Fakt, to dopiero początki 'dobrze', jak się sprawa rozwinie to zobaczymy, ale jestem zadowolony i spokojny, przynajmniej na kilka następnych miesięcy.

Większość raczej wie, ale napiszę bo nie każdy jest domyślny :]. Co jest takie dobre? Mam szkołę, pracę i (olaboga) dziewczynę (kolejność przypadkowa). Każda z tych spraw jest równie ważna dla mnie, więc nie ma co faworyzować, jedna jest zależna od drugiej, a właściwie obydwie są zależne od pracy :D

Z Martyną poznaliśmy się w Łańcucie dwa miesiące temu i jakoś od tamtego czasu jesteśmy razem. Obydwoje sobie mówimy, że 'dwa miesiące to dużo jak na mnie'. Nie, że ja jakoś jestem pro w byciu z kimś, ale najczęściej już się kończyło. Jakoś się uzupełniamy i potrafię wytrzymać jej nieobecność, a ona moje jęczenie na ten temat. ;)

Szkoła, to już wiecie, że grafika komputerowa na WSInfie, miałem już 'rozmowę kwalifikacyjną' o ile można ją w ogóle nazwać rozmową :P Na razie się dostałem, w przyszłym tygodniu rozpoczęcie. I tyle, zobaczymy jak pójdzie, jestem pełen energii, chociaż co drugi cały weekend w szkole troszku mnie przeraża...

Praca, hah, znów pracuję z Knieciem. On mi załatwił tę robotę i w sumie zaczynam na poważnie od przyszłego tygodnia. Też jestem zadowolony. Praca w Focie, sklep z częściami i to chyba jeszcze państwowy z tego co zrozumiałem. Rozwożę części po sklepach i warsztatach, czyli robię to co lubię, jeżdżę. Zarabiam przy tym kasę, nie namęczę się, czasem tylko beczkę rozładuję czy cuś. Dostaję auto i do tego mam zniżkę na części. Same korzyści, żabka się ucieszy :D

Ogólnie jest dobrze.

Nie będę opisywał co się działo w drugim turnusie Łańcuta, bo właściwie to było to na zasadzie koncert - Martyna - koncert - Martyna, a i tak was uj interesuje ;)

Za to 23ego, och normalnie mi się ciepło w gaciach robi jak sobie przypomnę. Coke Live Music Festival, za 85zł +20zł za dojazd - kurde to jest nieporównywalnie niska cena do tego co tam przeżyłem. Cały dzień koncertów (no dobra, pół dnia). Posłuchać na żywo Mariki, The Car is on Fire już o PRODIGY nie wspominając. Od początku.

Wyjazd ten, zacząłem już planować chyba w czerwcu, kiedy to przypadkiem gdzieś tam wyczytałem, że będzie Prodigy w Polsce. Od razu sprawdziłem ceny i pomyślałem sobie że to niewiele, biorąc pod uwagę fakt, że będę po Łańcucie, więc kesz będzie (hah, drugi dzien po Łańcucie miałem 80zł z 2 tysięcy, ale cii :D) Zgadałem się z Lesiem, bo wiem, że też Prodigy lubi. Zostało tylko czekanie. W przeddzień wyjazdu ściąłem włosy na irokeza i w końcu do łysego. Fajna sprawa golić głowę na łyso :D
Dzień wyjazdu, Lesio stawił się prawie punktualnie i od razu wyjechaliśmy. Droga mijała miło i chłopaki gdyby mnie nie wzięli pojechali by na Balice... Nie ma to jak przygotowanie do drogi.
Dotarliśmy parę minut przed wpuszczaniem na lotnisko. Walutą na festiwali były bony, w kwocie 3zł, które można było zakupić w budce. Powiem wam, że wczesne przybycie było świetnym pomysłem, bo to co się działo po 20 to była jakaś masakra.
Najpierw zwiedziliśmy cały teren, a Bazyle od razu zauważyły XboX zone z załączonym Guitar Hero (którego to już posiadam, ale to kiedy indziej napiszę o co kaman), wiedziałem że tu wrócę.

O 18.30 zaczęła koncert Marika, uch! Zakochałem się w niej (jako artystce ofkoz) Zaprezentowała nowe/stare kawałki z jej najnowszej płyty 'Plenty', którą polecam.
Chociaż każdy kto śledził jej poprzednie kawałki, wie że 'Stop' ukazało się parę ładnych lat temu, a siła ognia ze dwa lata temu na składance 'Polski Ogień'
O 20:00 zaczął grać jakiś Sean Paul, to polazłem do XboX zone, pociorać w GH, jak i coś zjeśc i wypić piwko, zaczynało się robić tłoczno. Do tego spotkałem się z Ksenią, którą to widziałem ostatnio ze dwa lata temu, kiedy graliśmy w Donkey Konga na Extreme Party :D, tam zresztą się poznaliśmy ;] Tak jakoś zleciał czas do 21, kiedy się udałem na The Car is On Fire. Chłopaki mają taki sam power jak na płycie, byłem zadowolony :] Zacząłem traci kontakt z Lesiem, to znaczy straciłem zupełnie. On miał klucze od auta gdzie był aparat + kurtka, a zaczynało się robić chłodno. Wiedziąłem, że nie mam ani baterii ani karty. Udałem się do pobliskiego reala (można było spokojnie wychodizć z festivalu i wracać, dzięki specjalnym opaskom na rękę). Polazłęm do Reala tam w centrum Handlowym wyczaiłem ostatnią kartę SD za 15 zł do tego baterie, za ostatnie pieniądze właściwie :D Wróciłem na koncert i dupa, nie moge się do niego dodzwonić. Skontaktowałem się z Emilem, Kasią, Marią i Piotrkiem którzy też przyjechali. Szybko ich straicłem z oczu bo chciałem znaleźć Lesia, bezskutecznie. Zbliżał się koncert Prodigy i kończył Missy Elliot jednoczesńie. Zacząłem się dobijać do sceny. O 23.00 byłem trzy osoby od barierek, robiło się ciasno, ale wytrwałem. 10 minut przed północą, kiedy się miał zacząć koncert zaczęło padać. Stałem dalej, zaczęli grać. WOAH! Cały tłum poszedł w jakieś zajebiste pogo, trzy razy prawie mnie udusili, a to że jeszcze mam okulary jest cudem. Po trzecim utworze wyrwałem się stamtąd i polazłem kupić sobie pizzę, z pudełka której zrobiłem sobie Czapko-daszek. Tak wytrwałem do końca koncertu, z pudełkiem po pizzy na głowie. Było super, wyszedłem w miarę szybko z lotniska i udałem się do auta, gdzie sobie jeszcze poczekałem z pół godziny, mokry, głodny i zmarznięty. Lesio dotarł, okazało się że zgubił telefon, wszystkie foty poszły się jebać i wsiedliśmy do auta żeby się ogrzać. Zrobiliśmy ostatnie foto, moim aparatem na nową kartę z nowymi bateriami, ale się tego zdjęcia wstydzę i wam nie pokażę :D

Dzień pełen przeżyć, potem jeszcze tylko szok Martyny na widok mojego nowego fryza i tyle. Do następnego, będzie bardziej muzycznie, bo tego też się odkryło.

2 komentarze:

JEZU88 pisze...

oooo zią zajebiscie miałes :D a tak swoja drogą ;) co do WSI to moj kumpel poszedł własnie wiec pewnie sie poznacie :D nie no widze ze ostro było ^^ i swietnie Ci sie ukałda :) tak 3maj ;) pozdro zią ;)

Anonimowy pisze...

Jak bym tego nie skomentowała to była bym chora :)

Po pierwsze jęczenie...nic mnie nie dziwi w końcu ty tez to "Smolarskie" xD

Po drugie imprezy to ci zazdroszczę jedyna impreza tutaj dla mnie to po przyjęciu z pracy piwo we własnym niskobudżetowym zakresie:)

Po trzecie gratulacje z nowej pracy i z tego ze "DWA ŻABOLE" się cieszą z tego powodu:)

A Po czwarte "Ja tez chcę iść do szkoły..."ale czasu nie mam:( A grafika brzmi bardzzzooo zachęcająco:) Ale skończ te szkole co możne?! :D